czwartek, 31 marca 2011

Ogłaszam candy! Moje pierwsze :)

Chociaż sama nie miałam szczęścia w żadnym losowaniu, to jednak się nie zrażam. Ale ponieważ chyba jeszcze milej rozdawać, to i ja chcę coś podarować, tak bez okazji. Chciałam ogłosić rozdawnictwo jutro, ale może ktoś by pomyślał, że to prima aprilis :)

Będzie można wygrać filcową broszkę w dowolnej kolorystyce, wybranej przez zwyciężczynię (bądź zwycięzcę) - mam prawie 50 kolorów filcu, więc na pewno coś wybierzecie. Broszka tego typu co na banerze candy, ok. 7 x 7 cm wielkości.

Zasady są właściwie takie jak zwykle, z jednym, naprawdę drobnym "warunkiem" dodatkowym. Proszę o:
1. zamieszczenie na swoim blogu poniższego banera z aktywnym linkiem do tego posta (gdzieś w pasku bocznym, będę sprawdzać :)
2. zostawienie komentarza, w którym zawrzecie też odpowiedź na pytanie o ulubiony kolor (może być taki najbardziej lubiany, taki, który teraz króluje w Waszej szafie itd.)

Nie musicie być obserwatorem bloga. W zabawie mogą wziąć udział osoby bez bloga, wówczas proszę o podanie w komentarzu swojego adresu mejlowego.

Zapisy do 30 kwietnia, a losowanie w niedzielę 1 maja. Czyli można zapisywać się przez cały kwiecień.


I jeszcze z dedykacją dla Was piosenka, która zawsze przychodzi mi na myśl przy takich zabawach. Polecam także w wykonaniu nie-lajf, z zabawnymi chórkami :)




Powodzenia! Trzymam za Was kciuki :)

EDIT: Bardzo Was proszę o podawanie w komentarzach ulubionego koloru. Nie musi to być kolor, w którym chcielibyście mieć swoją broszkę, po prostu kolor, który (aktualnie) najbardziej lubicie.

Candy: scrapki.pl

Chciałoby się spróbować czegoś nowego, dlatego zapisałam się na candy w scrapki.pl. I Wy też biegnijcie się zapisać, bo do wygrania bogaty zestaw, a możliwości wylosowania są nawet dwie. Klik na zdjęcie przeniesie na bloga.

Powodzenia! Chociaż to ja wolałabym wygrać :)

środa, 30 marca 2011

Coś nowego

Bo nowe są kolczyki, których zrobiłam dwie pary, ale została mi już tylko jedna :) Właściwie dwustronne, co widać na zdjęciach. Każda ze stron to inny wzór.





Poza tym zabieram się za kolorowe, wiosenne projekty, bo choć u mnie takie barwy przez cały rok, to jednak u innych zimą nie mają wzięcia. Zimowe zamówienia to raczej szarości, granaty, ciemne czerwienie... Mam nadzieję, że teraz coraz częściej będzie kontrastowo!


Miłego dnia!

poniedziałek, 28 marca 2011

Wielkanocnie po raz kolejny

Czas na poszerzenie kolekcji wielkanocnej! Tym razem, podobne do pokazywanych już zwierzaków na patykach, ocieplacze do jajek. Pasują nawet na jajka w rozmiarze L od szczęśliwych kurek :) Zwierzaki mogą także służyć jako pacynki.






Zające nie znoszą jajek, ale co tam...

Pozdrawiam!

niedziela, 27 marca 2011

Igielnik podróżny

Często zdarza mi się wyjeżdżać razem z moim filcowym majdanem. To znaczy inaczej - jeśli gdzieś jadę, to go zabieram. Sam sposób przewożenia ulegał bardzo długo zmianom, raz w użyciu były papierowe torby, innym razem kartony, obecnie mam bardzo wygodne tekstylne pudło. Jedyny problem stanowiła moja poduszeczka na igły, która wygląda tak:


Tyle tylko, że w czasie podróży igły wbijały się na tyle głęboko, że nie mam pewności, czy nie zostały w środku. Może to jest odpowiedź na zjawisko znikających igieł, których ciągle jakby ubywa :)

Dlatego postanowiłam uszyć sobie coś prostego, ale idealnego na podróż. Do wykonania tego igielnika użyłam (oczywiście) filcu, ale tym razem grubego, podszewkowego, szarego. Pomyślałam, że może być ładnym tłem dla wzorku, jaki sobie umyśliłam, w postaci kolorowych szwów. Ich wykonanie odzwierciedla stopień mojego panowania nad maszyną przy szyciu małych form, które jest raczej mierne :) Niemniej, efekt jest następujący:


Początkowo była to tylko szara "okładka", ale po próbie generalnej uznałam, że trzeba wszyć w środek jeszcze jeden kawałek filcu, bo inaczej przy zamykaniu i otwieraniu igły haczą i wbijają się nie tam, gdzie trzeba. Dlatego środek wygląda tak:



Wykonanie jest bardzo proste i szybkie, może to być zupełnie inny materiał niż filc - co macie pod ręką. Wystarczy z jakiegoś materiału wyciąć prostokąt dowolnej wielkości (u mnie żółty) oraz drugi, dwa razy większy. Następnie zszyć jak na powyższych zdjęciach, ozdobić wedle uznania i gotowe! U mnie najwięcej czasu zajęła zmiana nici przy wyszywaniu "okładki".

W temacie szycia nasuwa mi się pytanie. Jak nazywacie przedmiot w którym przechowujecie nici, igły i inne przybory do szycia? Ja z domu wyniosłam nazwę NICIANKA, podczas gdy dla mojego P. to SZYJNIK. Ciekawa sprawa :)

sobota, 26 marca 2011

Niespodzianka...

...mnie spotkała :) Po pierwsze - ze strony Magdy prowadzącej bloga Modrak Cafe, po drugie - ostatnio zadziwia mnie nasza poczta (pozytywnie!). Może ktoś pamięta, że wzięłam udział w Magdowym wyzwaniu dotyczącym motywów ludowych. Nie miałam szczęścia w losowaniu, ale dostałam nagrodę pocieszenia. Jak zobaczyłam ją na blogu Magdy, to zapiszczałam na widok łowickiego motywu, ale jak dostałam ją trzy dni później i trzymałam w łapkach, to byłam już nie tylko pod wpływem uroku łowickiej wycinanki, ale i samej techniki, bo pierwszy raz dotknęłam czegoś po dekupażu. Magdo - przepiękny świecznik, cudowny motyw, a świeczki pachną wspaniale. Chyba telepatycznie trafiłaś w mój gust, bo wprost uwielbiam łowickie wycinanki! Dziękuję!

Zresztą same powiedzcie, piękny prawda?


Udanej soboty!

piątek, 25 marca 2011

Broszki

Dzień tak szybko zleciał, nie wszystko zdążyłam dzisiaj zrobić, ale wypadałoby zamieścić tu jakiegoś posta :) Żeby jakiś ruch był, pokażę dwie kolejne broszki, w których zmienia się kolorystyka, ale niekoniecznie forma. Są pracochłonne, ale kiedy patrzę na efekt to aż mi się buzia śmieje, bo takie kółeczka obok siebie, równo poukładane...



Poza tym na Art-Piaskownicy pojawiło się nowe wyzwanie kolorystyczne. W dwóch poprzednich brałam udział, ale to będę musiała chyba odpuścić, bo niestety nie mam filcu w takich kolorach, a styl vintage to nie moja bajka :) Filc chyba nawet nie pasuje do tej estetyki (?). Chyba że pokombinuję z wełną i sama coś ufilcuję, ale nie jestem w tym zbyt dobra :) Niemniej, jestem ciekawa jak inne osoby poradzą sobie z tym wyzwaniem i na pewno będę zaglądała tu:

wtorek, 22 marca 2011

...

Ostrzegam - trochę ponarzekam. Mam nadzieję, że nie będzie tak zbyt często.

Co za paradoks.. Im człowiek więcej próbuje się dowiedzieć, tym wie mniej. Pewnie zdaje sobie sprawę z tego każdy, kto pisał coś w rodzaju jakiejś poważniejszej pracy. Albo próbował rozwiązać nurtujący go problem. Ja w każdym razie w takim miejscu się teraz znajduję. Jak tylko biorę do ręki książkę, najchętniej bym uciekła. Albo zamieniła się w sześciolatka. Albo nie wiem co. Byle z dala od problemu.

Nie pomogą, ale może humor poprawią kolejne ozdoby. Jutro mam nadzieję zabrać się za coś nowego, bo ta niemoc jest przytłaczająca!



...

poniedziałek, 21 marca 2011

Zapasy

Ponieważ znowu z dala od miejsca tworzenia, w zapasie zostawiłam sobie coś do pokazania na później. I chyba jest to właściwy moment :) Pisanki na patyku:




Dużo zdrowia na wiosnę Wam życzę :)

niedziela, 20 marca 2011

Broszki

Jakiś czas temu pisałam o aukcjach dla Witka, z których dochód przeznaczony jest na leczenie chłopca. Ponieważ broszka z wyzwania Art-Piaskownicy i dwie pozostałe znalazły swoich nabywców, Monika poprosiła o jeszcze jedną, właśnie w art-piaskownicowych kolorach. I niedługo powinna być widoczna pod poniższym linkiem:


taka oto broszka:


Z rozpędu zrobiłam też egzemplarz w odcieniach fioletu, czerni i ecru. Pewnie trafi na kwietniowy jarmark.


Pozdrawiam!

piątek, 18 marca 2011

Ciąg dalszy

Czyli nadal w temacie wiosenno-wielkanocnym.

Gruby Majki (zając z poprzedniego posta) ma teraz kumpla, Stiwa - z pewnością jest szczuplejszy od kolegi. I łączy w sobie trzy funkcje - może być zawieszką, magnesem albo pozostać na piku i być wetknięty na przykład w doniczkę. Chociaż mam pewne wątpliwości, czy w ogóle przypomina zająca..?


Powstała też Karolajn:


A jeden z kurczaków ma już nowych właścicieli i teraz śmiga z nimi po Polsce.

Udanego weekendu!

czwartek, 17 marca 2011

Wiosna i dedlajn

Wiosna chwilowo zniknęła z mojego miasta, a ja akurat dzisiaj pokażę część wiosenno-wielkanocnego asortymentu, który przygotowuję na tegoroczny jarmark wielkanocny. Nie wiem jeszcze jak pogodzę przygotowania, sam przedświąteczny tydzień na świeżym powietrzu i studia, ale na szczęście nie będę stała sama, a na zmianę z dwiema dziewczynami. Najgorzej ze studiami, bo właśnie wyznaczono mi dedlajn - i jeśli nie uda mi się przygotować tematu pracy i co najmniej konspektu samej rozprawy w ciągu najbliższych 21 dni - to naprawdę będę DED. Tyle czasu udawało mi się tego uniknąć! Przyznaję, że postępowałam zgodnie z dewizą Scarlett O'Hary - "Pomyślę o tym jutro". Tyle że to jutro bardzo długo nie nadchodziło. I mam taką chęć, żeby to myślenie znowu przełożyć na dzień następny, następny, i następny...

Bo są rzeczy ciekawsze i na pewno mniej stresujące. Jak na przykład szycie zajączków i kurczaków :)







Myślę, że docelowo także zawieszki umieszczę na piku, żeby ewentualny nabywca mógł wybrać formę - przez wyjęcie patyczka lub odcięcie sznureczka. Pewnie powstanie też kilka magnesów. Albo magnes, pik i zawieszka w jednym :)

O, i właśnie się dowiedziałam, że jedna z dziewczyn zrezygnowała ze stoiska... Także pochłonie to nieco więcej czasu niż zakładałam...

wtorek, 15 marca 2011

Fiolety i róże

Uff! Udało się dokończyć w dobrym tempie komplet z kulek, o którym wspominałam już tyle razy (nie raz, nie dwa, a trzy), że teraz muszę go pokazać. Wygląda prawie tak samo, jak pierwszy komplet wykonany dla tej samej pani Natalii. Kolory w obu przypadkach to wybór nowej właścicielki, tym razem padło na piękne odcienie różu i fioletu. Pracochłonne, z wełną na okrągło :)




A na moim parapecie zieloność wychodzi spod ziemi:


Miłego wieczoru!

sobota, 12 marca 2011

Nie-filcowo, nie-biżuteryjnie

Na początku, przede wszystkim - bardzo, bardzo dziękuję wszystkim, którzy zostawili przemiłe komentarze po adresem mojego fuksjowego naszyjnika z wyzwania Art-Piaskownicy (tutaj i tutaj). Wiadomo, uczucie jest świetne, kiedy komuś oprócz własnej mamy spodoba się to, co robimy :) Czuję, że wraz z założeniem tego bloga przybyło wokół mnie osób, z którymi dzielę potrzebę tworzenia własnymi rękami, a że ktoś tu jeszcze zajrzy, skomentuje, a nawet zapisze się na obserwatora - DZIĘKUJĘ!

Ale - żeby nie było zawsze tak idealnie, dzisiaj coś zupełnie innego, trochę niedopracowanego, zrobionego z totalnych resztek, wyciągniętych z mojego pudła. Przydały się: ścinki kolorowych papierów pozostałych po wycinaniu wizytówek, litery wycięte z magazynów, szary tył bloku i tekturka od rajstop :) Nawet kartki w środku są z recyklingu (przepołowiłam zadrukowane na górze kartki do notowania rozdawane na różnych konferencjach). Dołożyłam też cztery wydrukowane cytaty. Powstał zeszycik sztampowy, ale bardzo praktyczny:



Stworzony dla mego Konkubenta wyłącznie w celu nie pogubienia się w tym, który aktualnie odcinek CSI Miami jest do obejrzenia. Traktujemy ten serial z ogromnym przymrużeniem oka, właściwie im dłużej go oglądamy, tym więcej jest śmiechu (a jesteśmy dopiero przy czwartym sezonie Miami). Horatio Caine jest dla nas postacią bliską Chuckowi Norrisowi, a to jak zakłada okulary albo puentuje sytuacje - bezcenne :) Chociaż ma on swoich wiernych fanów, o czym dowiedziałam się wczoraj. Jest i blog poświęcony tylko Horatio Caine'owi, konkursy wiedzy o CSI, a nawet fanka podpisująca się jako "zakochana.w.horatio". I to wszystko chyba zupełnie na serio. Wierzę, że są osoby, którym ta postać imponuje swoją uczciwością i poczuciem obowiązku. I mam nadzieję, że nie narażam się prawdziwym fanom CSI, których oczywiście pozdrawiam :)

piątek, 11 marca 2011

Recepta na kulki

Niedawno pisałam o tym, że przyszła wełna, że zabieram się za drugi kulkowy komplet (taki jak >> ten <<). No i wszystko było, tylko czasu trochę brakowało - bo jak zabierać się do dużej ilości (w dodatku dużych) kulek, to raz a dobrze! To może wydać się śmieszne, ale poprzednim razem nawet wody zagotowałam tyle, żeby mieć od razu na całą tą zabawę - i dolewałam z termosu. Śmieszne, ale bardzo praktyczne, jak się potem okazało. Dzięki temu dostawa gorącej wody była natychmiastowa :)

Jeśli robię coś z wełny, to są to prawie zawsze kulki. Zawsze musiałam pomagać sobie igłą do filcowania, bo formowanie kulki w samych dłoniach nigdy mi nie wychodziło. W każdym razie szło kiepsko i nie od razu. Najgorszy jest sam początek, bo potem idzie łatwo. Jednak zawsze na zmianę - najpierw igłą, potem na mokro, znowu trochę igłą, na mokro, a po wyschnięciu strzyżenie nożyczkami. Do czasu! W moim filcowaniu zaszły dwie poważne zmiany, i tym doświadczeniem się podzielę - może komuś się przyda i pomoże :)

Po pierwsze: na blogu filcoteki natknęłam się na sposób formowania kulki wokół supła zrobionego na paśmie wełny. Pomaga! Z metody łączonej (na sucho + na mokro) i tak już korzystałam, supełek robię nie na środku pasma, tylko byle gdzie (zwykle wychodzi na jednym z końców), zawijam w jednym kierunku, maltretuję trochę igłą, a po uzyskaniu odpowiedniego kształtu działam na mokro. Kulki powstają na pewno szybciej, mogę je zrobić siedząc sobie przy stole czy na kanapie, a potem dopiero w użycie wchodzi ciepła woda. Wczorajsza partia już wyschła:


Druga sprawa wynikła przypadkiem. Zamawiając na allegro zamki, które chciałam wszyć w poduszki, zamówiłam oczywiście kilka rzeczy, których wcale tak bardzo nie potrzebowałam, ale były takie ładne... Na przykład kolorowe guziki :) Ale kupiłam też (chyba za mniej niż dwa złote!) coś, co opisane było jako obcinacz do nici.


W praktyce okazało się to być genialnym przyrządem do strzeżenia kulek z odstających kłaczków. Na pewno jest wygodniejsze od zwykłych nożyczek! Polecam więc serdecznie :)

Pozdrawiam ciepło!

czwartek, 10 marca 2011

Ciąg dalszy nastąpił

Obiecane dokończenie prac w toku - efekt jest następujący:

znane już kwiaty, tym razem pierścionek i broszka



oraz chyba nieznane - komplet w zieleniach (broszka, pierścionek i kolczyki na sztyftach)





Powoli zabieram się też do produkcji wielkanocnej. Właściwie kilka rzeczy mam już zrobionych od lutego (!), ale jakoś tak chyba za wcześnie, żeby je pokazywać..? Muszę jednak zacząć na większą skalę, ponieważ - tu odrobina prywaty - między 16 a 23 kwietnia zapraszam na jarmark wielkanocny w grodzie piernika i Kopernika (się zrymowało ;) czyli Toruniu. Bo choć na co dzień nie handluję rękodziełem, to jednak w tych wyjątkowych okolicznościach moje filcaki się tam pojawią. Mam nadzieję, że pogoda do tego czasu już całkiem zwiosennieje :)