sobota, 30 lipca 2011

Z ostatniej chwili

A co tam, zaproszona przez Anię, zapisałam się po raz pierwszy w życiu na wymiankę. Temat wakacyjno-słoneczno-letni. Boję się tylko, że mogę nie trafić w gust wylosowanej osoby... Ale nie ma co przejmować się na zapas :)

Jeśli ktoś ma ochotę, to zachęcam, ostatnia chwila na zapisy:

Ależ to już było!

Zauważyłam rzecz - jak dla mnie - niepokojącą. Ostatnio przeżywałam czas "nadprodukcji" i nadrabiałam wcześniejszy brak ujścia dla mojej potrzeby tworzenia czegoś własnymi ręcyma. Jednak, o zgrozo!, zauważyłam, że utknęłam w jakichś niezrozumiałych dla mnie do końca schematach kolorystycznych. Najbardziej oczywiste i pożądane wydało mi się połączenie odcieni fioletu z odcieniami różu, potem same odcienie fioletu, same odcienie różu, fiolet z zielonym, odcienie zielonego. Czy to jakaś choroba? Uprzedzam pytania - nie potrafię ostatnio powiedzieć czy mam ulubiony kolor, więc to rozwiązanie odpada. Oto opisana przed chwilą "czarna" seria:






Zaproponujcie coś, napiszcie jakie są Wasze ulubione połączenia kolorystyczne? Może pomożecie wyjść mi z impasu i natchniecie mnie na przyszłość :)

Udanego weekendu Wam życzę!

czwartek, 28 lipca 2011

Pleciuga

Właściwie nie mam do powiedzenia dzisiaj nic ciekawego :) Mogę jedynie pokazać naszyjnik "pleciony" z filcu. Duży, z kołem o średnicy 8 cm, ale jak zwykle leciutki. Pomysł chodził mi po głowie dość długo, aż w końcu doczekał się realizacji. Jupi! Efekty musicie ocenić same.



Dziękuję też za wszystkie komentarze pod adresem piernikowego postu. Chyba już wiem, co słodkiego powinnam dołączyć do przesyłki z wygraną w moim candy :) Że też wcześniej na to nie wpadłam!

Pozdrawiam Was serdecznie!

wtorek, 26 lipca 2011

"Słodycze, które kochamy..."

Najbardziej kocham rzecz jasna czekoladę. Aby mnie uszczęśliwić, wystarczy mleczna :) Ale skoro mieszkam w stolicy innych słodkości, to na wyzwanie Szuflady przygotowałam taki oto magnesik w kształcie katarzynki:


Wybaczcie wyszywane literki - bez nich całość wydawała się goła, ale wyszły dość koślawo.

Pomysł chodził mi po głowie od zimy, kiedy to przyjmowaliśmy gości - ale przyszedł za późno, żeby podarować takiego filcaka jako pamiątkę z Pierniklandu. Teraz obiecuję, że następny gość wyjedzie ode mnie z mięciutkim magnesem :) Zapraszam do Torunia!


poniedziałek, 25 lipca 2011

Szaro-buro

Dzisiaj dwie broszki wykonane z filcu, ale troszkę innego. Nie jest to cienki filc dekoracyjny, ale grubszy, mocniejszy, bardziej gładki, który do tego po obu stronach ma inny ocień szarości. Bardzo go lubię! Myślę, że idealnie nadawałby się na oprawę notesu. Być może wyda się Wam, że gdzieś już tutaj się pojawił... Owszem - zrobiłam z niego igielnik podróżny i jedno z wielu jajek wielkanocnych na patyku.

Najpierw zabrałam się za prostą broszkę - "kwiatek" zrobiony z pasków. Do bólu banalny :)


Potem postanowiłam zrobić broszkę, która już od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie - taki "wakacyjny" motyw. Ale najpierw musiałam przypomnieć sobie, jak rozciąć, żeby uzyskać odpowiedni kształt :) 


Aż chciało mi się dorobić patyczek i dmuchnąć :)


piątek, 22 lipca 2011

Na drodze do obalenia faktu nr 6

Dziś bawiłam się w domowego majsterkowicza. Nie wiem, co sprawiło mi większą satysfakcję - montowanie "ogrodzenia" z patyków, które odgradza mój balkon od ulicy, czy dokończenie kółkowego projektu. W pierwszym zadaniu mogłam się przynajmniej sprawdzić w czymś po raz pierwszy. Do wymiany kranu czy silikonu wokół umywalki, mogę dopisać piłowanie drewna piłką do metalu :) W końcu potrzeba matką wynalazku :)

A do listy rzeczy gotowych mogę dołożyć 20 par kolczyków :) W końcu udało mi się doprowadzić pewne sprawy do końca (to a propos mojego wczorajszego faktu nr 6 na swój temat).


Przypominam przy okazji, że komplet filcowej biżuterii złożony z takich "pawich oczek" może być Wasz, wystarczy wziąć udział w candy. Zapraszam!

EDIT:  zgodnie z sugestią Aśko, przedostatnie zdanie powinno brzmieć: "komplet może być Wasz, wystarczy wziąć udział w candy, trzymać kciuki i liczyć na odrobinę szczęścia" :)

czwartek, 21 lipca 2011

7 razy o mnie

Z bloga Hand made z muzyką w tle (dziękuję!) spłynęło do mnie wyróżnienie, które jestem zobowiązana przesłać dalej. Nigdy nie biorę udziału w łańcuszkach, ale powiedzmy, że tym razem to sposób na poznanie Was troszeczkę bliżej. Bo trzeba ujawnić 7 szczegółów ze swojego życia :)

W oryginale wyróżnienie powinnam wysłać do 16 osób, ale - umówmy się - ja zaproponuję 3 osoby, a reszta z Was niech się częstuje. Bo tak naprawdę wszystkie z Was zasługują na:


Jeśli zgodzą się wziąć udział w zabawie, wyróżniam:

Lejdi prowadzącą bloga, na którym zamieszcza swoje wyklejane paskudy
(http://by-lejdi.blogspot.com/)
Aśko, która też (po)tworzy
(http://askowo.blogspot.com/)
Justynę, która uchyla wieko swojej szkatułki
(http://w-szkatule-justyny.blogspot.com/)

A te z Was, które obsłużą się same, proszę o podanie w komentarzach takiej informacji, bo w końcu te 7 faktów o Was chętnie przeczytam :)

Krótko o zasadach zabawy:
1. Umieszczasz u siebie link do bloga osoby, która przesłała nominację.
2. Wklejasz powyższe logo na swoim blogu.
3. Piszesz 7 rzeczy o sobie.
4. Nominujesz kolejne osoby (w oryginale 16) i informujesz je o tym, pisząc odpowiedni komentarz.

Hmm, 7 rzeczy o mnie..
1. Uwielbiam słodycze. I mam na myśli to, że po prostu nie mogę się bez nich obejść. Jeśli otwieram paczkę czegoś, tabliczkę czekolady - nie ma możliwości, że coś zostanie "na później". Odpada też robienie większych zapasów słodyczy - nie znam umiaru :)
2. Nie piję kawy, tylko herbatę, obowiązkowo w bardzo dużych kubkach.
3. Recykling. Wychodzę z założenia, że wiele przedmiotów można użyć ponownie, czasem zmieniając ich znaczenie. Nie cofam się więc nawet przed wyciąganiem różnych rzeczy ze śmietnika. Może nie nurkuję w kontenerach, ale jeśli ktoś zostawia np. stos książek, plecione kosze obok (ostatnie dwa przypadki mojego grzebania) - nie zastanawiam się długo :)
4. Uwielbiam rzeczy biurowe i papierowe. Problem w tym, że czasem aż żal mi ich używać, są takie ładne... Dlatego chyba nigdy nie zajmę się scrapbookingiem :)
5. Lubię książki Mariusza Szczygła, i to bardziej te z jego reportażami o Polsce, niż Czechach.
6. Ostatnio mam problemy z realizacją planów. Jeszcze kilka lat temu uznawałam siebie za osobę bardzo zorganizowaną, teraz trudno mi zebrać się w sobie. Cóż, podobno kto z kim przestaje...
7. Od co najmniej 6 lat nie mogę powiedzieć, że byłam na wakacjach. Właściwie już nie wiem co to znaczy pojechać gdzieś i po prostu odpoczywać. Ale nie, żebym była jakimś pracusiem, po prostu się nie złożyło :)

Się rozpisałam... Czekam teraz na Wasze zwierzenia ;)

EDIT 24.07.2011: Wyróżnienie dostałam także od Witaminkii. Serdecznie dziękuję! Ale chyba nie muszę ujawniać kolejnych 7 rzeczy? ;)

środa, 20 lipca 2011

Bańki

A może bąble? Muszę znaleźć jakąś odpowiednią nazwę dla tych nowych wytworów. Może któraś z Was wpadnie na coś bardziej błyskotliwego? :)

Rano wstępnie ogarnęłam stół i okolice, żeby w ogóle dało się przejść. I na tym poprzestałam :) Nie mogłam się po prostu powstrzymać i zrobiłam kolorowe bąble do spółki z tymi w tonacji fioletowo-wrzosowej. I tak powstały dwa pierwsze takie naszyjniki - bańki, bąble czy jak tam zwał.


Dopiero dzisiaj zorientowałam się, że przecież kolorystyka i poniekąd forma podobne są do naszyjnika z kulek, który kiedyś pokazywałam

A dziś nie wytrzymałam i machnęłam maksymalnie kolorowy egzemplarz. Długość można regulować. Myślę, że fajnie wygląda coś takiego jako "kołnierz" bluzki. Jednokolorowy tiszert wygląda na pewno inaczej w takim towarzystwie. Zresztą, same zobaczcie :)

 


To co, są jakieś pomysły na nazwy?
Buziaki!


wtorek, 19 lipca 2011

Sneak peek

Nie odzywam się, ale to z powodu tego, że dorwałam się po długiej przerwie do filcu i teraz na potęgę, hurtowo, produkuję. Rośnie przy tym bałagan w domu, stos prania, brudnych garów i szpargałów. Mówię Wam, jutro już nie obędzie się bez wielkiego sprzątania. Pomimo znaczącej poprawy mojego podejścia do rozpakowywania się po przyjazdach, ze wstydem stwierdzam, że ekhm... to i owo leży jeszcze w miejscu, gdzie w sumie nie powinno go być. Ale co tam, chata wolna, można poszaleć :)

Przedstawiam półefekty mojej pracy. Wycinanie kółek trochę już mi zbrzydło, ale za to ile pomysłów na nową biżuterię przyniosły porozrzucane wszędzie koła! Jeden będę mogła pokazać już jutro :)



Buziaki i do jutra :)

piątek, 15 lipca 2011

Gdzie byłam, jak mnie nie było :)

W pracy miałam jeden wolny weekend - zarezerwowany, by pojechać na ślub i wesele mojej najbliższej kuzynki. Nie mam rodziny w górach (tzn. teraz już tak jakby mam), ale pan młody góralem jest i ślub był na modłę góralską. Te z Was, które pamiętają moje ochy i achy nad wycieczką do Łowicza, na pewno podejrzewają, że mam słabość także do kultury ludowej innych rejonów. Jednak! Oprócz chusty w kwiatowy, quasi-folklorystyczny wzór (który to akcent tak naprawdę nie był zamierzony, miał charakter praktyczny w obliczu deszczowej pogody), zrezygnowałam z jakichkolwiek wycieczek folkowych. Wydziergałam sobie natomiast sutaszowe kolczyki, pasujące kolorystycznie do mojego weselnego stroju, a potem dorobiłam też prosty wisiorek.



Owalne kamienie w kolczykach pochodzą od Modraka, o czym pisałam tutaj.

Zdjęcia jak zwykle maskują mankamenty. Jeśli chodzi o sutasz, zdecydowanie muszę zacząć od prostszych form, żeby wykonanie dorównywało umiejętnościom. Ale spoko, zaraz na pewno odezwą się głosy, że przesadzam :)

Poza tym należą się Wam duże podziękowania. Wczoraj liczba Obserwatorów wynosiła równe 99. Dzisiaj przekroczyła setkę, i bardzo mi miło, jeśli mniej lub bardziej regularnie zagląda tu tyle osób! Ponieważ candy już trwa, postanowiłam spośród obserwujących wylosować osobę, która będzie miała dodatkową szansę w rozdawajce. Padło na Magdę, prowadzącą blog magdowo, a ponieważ bierze już ona udział w candy, do maszyny losującej dorzucę drugą karteczkę z jej imieniem :)

Dziękuję Wam raz jeszcze i ściskam mocno!

środa, 13 lipca 2011

Zaległości ciąg dalszy

Do kolorowego kompletu z poniższego postu miałam zrobić też kolczyki, pierścionek i broszkę kwiatową. Co prawda te formy pojawiły się już kiedyś na blogu, ale pokazuję, bo być może któraś z Was, biorących udział w candy, nie wie - w razie wygranej - jaki kolor wybrać. Poniższe zdjęcia albo Was zachęcą, albo skutecznie odwiodą od wyboru konkretnej barwy :)


 



Ściskam!

P.S. A jeśli mało Wam rozdawajek, to zajrzyjcie do Nebri:

wtorek, 12 lipca 2011

Filcowe zaległości

Muszę chyba uspokoić niektóre z Was, jako że pod postem o szkielecie spod porzeczek pojawiło się kilka zatroskanych głosów :) Moje Drogie, prawdopodobieństwo, że pod Waszą uprawą znajduje się nieboszczyk nie jest bardzo duże. No już prędzej jakieś martwe zwierzę zakopano, np. domowego pupila, który odszedł w słusznym wieku. Także nie martwicie się!

Tymczasem spieszę z nadrabianiem zaległości. Zamówienie to ciągnęło się za mną od marca - zanim poznałam wszystkie szczegóły, musiałam wyjechać do pracy, a szczęśliwe zakończenie nastąpiło jakieś 2-3 tygodnie temu.

Do znanej już "Piaskownicowej" broszki miałam dorobić dwie pary kolczyków i pierścionek. Z rozpędu pierścionki powstały dwa, nie mogłam się zdecydować, który lepszy, więc do nowej właścicielki trafiły oba. Zdjęcia kiepskie, robione w warunkach polowych, do tego nieumyślnie skasowałam jedno dość istotne, ale trudno :) Pokazuję, co zostało. Gdybym tylko wykonywała to zamówienie w domu, miałabym na pewno więcej przyjemności z tworzenia. A tak czasu było mało, więc starałam się w każdej wolnej chwili dokończyć rozpoczętą robotę. Szkoda, bo ta biżuteria miała w sobie to, co bardzo lubię - kolory i element nowości, wcielanie w życie cudzego pomysłu. Zawsze jest strach, że może się nie spodobać, ale udało się i klientka była zadowolona.






Pozdrawiam Was serdecznie i bardzo cieszę się z mojego powrotu! :)


P.S. Gdyby ktoś jeszcze nie wiedział, to u Lejdi super cukierasy do wzięcia. Tyle tam cudeniek, że jedno wspanialsze od drugiego :)

poniedziałek, 11 lipca 2011

Archeologiczne reminiscencje

Niezbyt przyjemne okoliczności sprawiły, że przyspieszyłam swój powrót do domu, ale plusy tej sytuacji dla mojego bloga są ogromne. Otóż wracam! I trzymajcie mnie za słowo, że będę zamieszczała nowe posty raz na kilka dni, a nie tygodni. Candy oczywiście nie ulega skróceniu, słowo się rzekło, kobyłka u płota :)

Zanim nadrobię zaległości filcowe i nie tylko, mała zajawka tego, co robi archeolog w pracy - może niektórych to zdziwi, ale archeolog w pracy bardzo często rysuje :) Nie są to może bardzo skomplikowane rysunki, czasem zdarzy się jednak coś trudniejszego. W tym roku zdarzyło mi się to raz - oto szkielet spod porzeczek:


Na terenie wykopalisk były do niedawna domy i ogródki, zlikwidowane, by mogła powstać obwodnica. Jeśli znane są z danego obszaru ślady dawnej działalności ludzi (np. cmentarzysko, osada), wkraczają najpierw archeolodzy, sprawdzając, cóż tam w ziemi siedzi. W przeciwnym razie wszystko przepadnie na zawsze. W jednym z takich ogródków ktoś miał krzaczki porzeczek, a jeden z nich rósł na czaszce narysowanego tu biedaczyny. Pomyślcie, że jakaś pani czy pan robili z tych porzeczek dżem, ale nie wiedzieli, co jest pod spodem. A może wiedzieli...? Kto wie, może szkielet nie jest wcale taki stary i należy do nielubianego sąsiada, współmałżonka czy kogoś innego... 

Macie pomysł na jakiś inny fascynujący scenariusz? :)