poniedziałek, 23 maja 2011

Eksperymenty

Dla ścisłości - zeszłotygodniowe. W końcu zebrałam się i zamiast utoczyć z czesanki kulkę, zrobiłam owale. Za terminologią koralikową można nazwać je "pastylkami". Większe, ciemnoniebieskie, na długich szpilkach, oraz podwójne w odcieniach delikatnego różu, na lince:



Idąc za ciosem, przymierzyłam się do kostek. Zrobiłam tylko parę zielonych, nie są idealne. Moim zdaniem, zdecydowanie najtrudniejsze z wszystkich tych form. Mocno trzeba się przyłożyć, żeby wyszły równe, trudno też zachować widoczne krawędzie, żeby nie zrobiła się z tego zdeformowana kulka. U mnie kiepsko i z trzymaniem wielkości, i z krawędziami, ale jak na pierwszy raz może być :)


A żeby podkreślić, że koło jest jednak najdoskonalszą z figur, a przy tym najłatwiej wytoczyć z wełny właśnie kulkę - na dokładkę kolczyki miętowo-turkusowe:


Zobaczymy, co uda mi się zrobić w tym tygodniu :) I Wam życzę czasu i pomysłów na nadchodzące dni!

P.S. O żesz, przecież zapomniałam podziękować za drugie wyróżnienie w Art-Piaskownicowym wyzwaniu lampionowym! Wygrała Mokagie i jej lampion z nóżkami-zawijaskami. Więc spóźnione WIELKIE DZIĘKI :)