środa, 25 maja 2011

Sutasz - podejście pierwsze

Chodziłam, podziwiałam i w końcu odważyłam się spróbować. Chciałam zacząć od czegoś prostego, ale ta technika jest tak wciągająca, że nie mogłam się powstrzymać, żeby tu jeszcze czegoś nie zakręcić, tu doszyć, tu wydawało mi się za mało, tu jakoś tak pusto... I wyszły kolczyki o długości 8 cm, podczas gdy to, co zrobiłam na początku miało zaledwie 3 cm :)

Że będzie pracochłonnie - tego się spodziewałam (kilka godzin wyjętych z życia), ale nie pomyślałam, że w takiej parze kolczyków pomieści się w sumie 300 cm taśmy do sutaszu! Sama nie mogę w to uwierzyć!

Widzę, co zrobiłam źle, co bym zrobiła inaczej, ale myślę sobie, że to pierwsze podejście i z czasem dojdę do jako takiej wprawy. Po pierwsze chciałabym nauczyć się sutaszować tak, żeby taśma była równa, bez - nie wiem jak to nazwać - zahaczeń, po prostu taka, jakby ją ktoś z motka odwinął :)

Dobra, pokazuję kolczyki:



Koraliki w dolnej partii są przezroczyste, ciemnowrzosowe, ale tutaj zupełnie tego nie widać. Natomiast duże, płaskie koraliki z howlitu mam od Magdy prowadzącej bloga Modrak Cafe. Z jej przydasiowego pudełeczka dostałam piękne kamienie...


... a ja posłałam jej broszkę i kolczyki:


Zdjęcia kolczyków nie mam, ale są u Magdy - tutaj.
Madziu, bardzo Ci dziękuję! Jak widzisz, już zrobiłam pierwszy użytek z Twoich skarbów :)

Dobrze, teraz czas uciec do mniej przyjemnych zajęć, co czynię z wielkim niezadowoleniem :)
Pozdawiam Was serdecznie!